wtorek, 20 maja 2014

Life is not a fairy tale, does not always have to be wonderful cz.I


Był piękny zimowy poranek, kiedy turkusowooka dziewczyna o morskich włosach przemierzała zatłoczone ulice Tokio w poszukiwaniu…. No właśnie, czego? O tym nie miała pojęcia, ale coś ciągnęło ją przed siebie. Jakaś nieznana siła. Nagle zatrzymała się spoglądając przerażonym wzrokiem przed siebie.
-T-to niemożliwe....-wyjąkała, po czym przetarła parę razy oczy, jednak obraz nie zniknął, co gorsza stawał się coraz wyraźniejszy.

Niezwykle szybko odwróciła się i zaczęła szaleńczo biec przed siebie, wpadając na innych ludzi. Zerknęła za siebie postać kulejąc, wciąż podążała tuż za nią. Dziewczyna nie spuszczając wzroku z śledzącej jej postaci przyśpieszyła, i po chwili upadła potykając się o kamień. Postać stała już nad nią, ukucnęła przy niej.... Dziewczyna wpatrywała się w nią przerażona.

-Hej nic ci nie jest?

Postać zniknęła, a zamiast niej przy turkusoowokiej kucał granatowo włosy chłopak o niebieskich oczach.

Milczała.

Granatowłosy wstał, i wyciągnął rękę w stronę nieznajomej. Dziewczyna niepewnie podała mu dłoń, po czym chłopak pomógł jej wstać.

-Dzięki.-wymamrotała

Niebieskooki uśmiechnął się.

-Czyli jednak umiesz mówić.-powiedział ze śmiechem.

Morskowłosa uśmiechnęła się do niego niepewnie, po czym zaczęła iść przed siebie.

Chłopak podbiegł do niej i chwycił za nadgarstek.

-Zaczekaj odprowadzę cię.-powiedział nieśmiało.

Turkusowooka odwróciła się.

-Nie nie trzeba.-odpowiedziała, po chwili jednak poczuła mocny ból skroni- Ał...

Osunęła się na ziemie. Chłopak przykucnął przy niej.

-Wszystko dobrze?- spytał lekko zaniepokojony.

Popatrzyła się na niego, zamiast przystojnego granatowłosego zobaczyła jego, osobę, która zniszczyła jej całe życie, przez którą straciła kochającą rodzinę, dach nad głową i przyjaciół. Przez, którą była zmuszona uciekać.

Odepchnęła go.

-Zostaw mnie!- wrzasnęła, próbując się podnieść, po chwili jednak zachwiała się, a jej oczą ukazała się już tylko ciemność.

Morskowłosa powoli otworzyła oczy. Rozejrzała się, była w sali, podłączona do jakiegoś cholernego ustrojstwa, cała umazana krwią. Po wyglądzie wnętrza wydedukowała, że znajduję się we wnętrzu jakiegoś starego szpitala. Nad nią stał wysoki mężczyzna, o kruczoczarnych włosach, który podobnie jak ona również był cały we krwi.

-Co ja tu robię? Niech mnie pan wypuści...-wyjąkała ze łzami w oczach.

-Morda!- warknął.

Dziewczyna zaczęła się wiercić i wrzeszczeć.

-Zamknij się! Albo obie zginiecie!- mówiąc to wskazał dłonią na ledwo żyjącą dziewczynę, łóżko obok.

-Meiko...-wymamrotała.

-Powiedziałem zamknij się!- facet zamachnął się na nią.

Dziewczyna zamknęła oczy w oczekiwaniu na nieunikniony cios.

Nagle poczuła, że ktoś nią potrząsa, otworzyła oczy. Mężczyzny tam nie było, znów znalazła się na ulicy z trzymającym ją w ramionach niebieskookim.

-No, w końcu, już myślałem, że wykitowałaś.-powiedział, uśmiechając się.

Zignorowała go i próbowała się podnieść, niestety jego uścisk był zbyt silny.

-A ty, gdzie? Pogotowie już w drodze.-oznajmił poważnym tonem.

Normalnie turkusowooka próbowała by za wszelką cenę wyrwać się z uścisku, ale nie mając już siły poddała się i spokojnie czekała w objęciach  chłopaka, na przyjazd sił ratowniczych.

Po chwili zaczęła czuć się coraz bardziej senna. Czuła jakby jej  powieki ważyły co najmniej tonę, a utrzymanie ich otwartych wymagało od niej masę wysiłku. Zamknęła je, po czym gwałtownie otworzyła usłyszawszy znajomy hałas.

Karetka stanęła, a z niej wyskoczyło kilku dobrze zbudowanych facetów. Zobaczywszy chłopaka z trzymaną przez niego w ramionach dziewczyną, głównodowodzący służb ratowniczych uśmiechnął się pod nosem.

-Minęło tyle lat...-wyszeptał, po czym podbiegł do dwójki nieświadomych niebezpieczeństwa w jakim się znaleźli nastolatków.

-To ty wezwałeś pomoc, racja? Coś się stało?- spytał blond włosy.

-Ciekawe jak on się tego domyślił?- burknął pod nosem niebieskooki- Tak, dziewczyna straciła przytomność.

-Rozumiem. Co tak stoicie?! Przełóżcie ją na nosze!- rozkazał, następnie ruszył w stronę karetki, podczas, gdy reszta załogi przełożyła turkusoowooką na wskazany sprzęt i ruszyła pośpiesznie za szefem.

-Hmmm...Coś mi tu nie gra.-pomyślał granatowłosy, po czym wsiadł do samochodu i ruszył za karetką.

Miał on przeczucie, a życie nauczyło go, że takich uczuć się nie ignoruje.

W błyskawicznym tempie mijał kolejne ulice, po chwili znalazł  się tuż za pojazdem sił ratowniczych.

Doganiał ją całkiem powoli, ale był już bardzo blisko.

-Szefie ten samochód, wciąż za nami jedzie.-zameldował jeden z załogi.

Blondyn odwrócił się i spojrzał na granatowłosego.

-Kaito- warknął w myślach, po czym pokręcił głową uśmiechając się- Ty chyba nigdy się nie zmienisz.

-Nie na długo-odpowiedział gwałtownie szarpiąc za kierownice zmieniając tym kierunek jazdy.

Po mimo tego manewru chłopak, wciąż siedział im na ogonie. Będąc już blisko granatowłosy przyśpieszył. Na to właśnie liczył blondyn, zbliżając się do zakrętu zwolnił.

-Haha mam was.- myśląc to Kaito, wcisnął pedał gazu mocniej.

-Nic z tego.-pomyślał blondyn i szarpnął z całej siły za kierownice.

Chłopak był coraz bliżej,  już nic nie było wstanie go powstrzymać.....oprócz muru.

Usłyszawszy huk, dziewczyna momentalnie otworzyła oczy, którym ukazała się blond włosa postać. Skądś go znała, ale nie potrafiła sobie przypomnieć skąd. Tak jakby jej mózg celowo wyparł z siebie wszystkie informacje o chłopaku.

-O jak słodko, nasz śpiąca królewna w końcu się obudziła.- powiedział uśmiechając się.

Ten głos, zaczęła go sobie powoli przypominać.

-Nie...Nie, nie, nie to niemożliwe...-wymamrotała pod nosem, po czym zaczęła się gwałtownie wiercić próbując wstać, jednak coś jej to uniemożliwiało. Jej ręce były, czymś unieruchomione. Odwróciła wzrok w ich stronę.

-Kajdanki..Sprytnie- pomyślała.

-Czyli mnie pamiętasz? Toż to wspaniale.- powiedział chłopak uśmiechając się jeszcze szerzej.

Jak mogła go od razu nie skojarzyć, przecież on był pierwszą osobą, której tak bezgranicznie zaufała, jej największą miłością oraz chłopakiem, przez którego straciła wszystko.

-Len- warknęła- Wypuść mnie do cholery! Obiecuje, że o wszystkim wtedy zapomnę.-skłamała.

Chłopak zaśmiał się.

-Co mi po twoim zapomnieniu, tu nie chodzi o ciebie, tylko o kilkanaście tysięcy.

-Co? Jakich tysiący?- spytała nieco zaskoczona.

-Za ciebie kotku, tyle mi obiecał.

-Kto?- spytała, po chwili znała już odpowiedź, jej dotychczasowa mina w mgnieniu oka została zastąpiona przerażeniem.

-Widzę, że już wiesz kto. Twój stary przyjaciel.- powiedział słodko, po czym znów się zaśmiał.

Lepszej sytuacji turkusowooka, nie mogła sobie wymarzyć. Jej była miłość wiozła ją na pewną śmierć, a ona kompletnie, nic nie mogła na to zaradzić. Przełknęła ślinę. Po czym w duchu zaczęła modlić się o jakiś cud.
------------------------------------------------------------------------ 
Od autorki: 
Tak oto w końcu udało mi się skończyć pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że wam się spodobał :D Miłego czytania życzy, 
Miku-chan