Był piękny zimowy poranek, kiedy turkusowooka dziewczyna o morskich włosach przemierzała zatłoczone ulice Tokio w poszukiwaniu…. No właśnie, czego? O tym nie miała pojęcia, ale coś ciągnęło ją przed siebie. Jakaś nieznana siła. Nagle zatrzymała się spoglądając przerażonym wzrokiem przed siebie.
-T-to
niemożliwe....-wyjąkała, po czym przetarła parę razy oczy, jednak obraz nie
zniknął, co gorsza stawał się coraz wyraźniejszy.
Niezwykle
szybko odwróciła się i zaczęła szaleńczo biec przed siebie, wpadając na innych
ludzi. Zerknęła za siebie postać kulejąc, wciąż podążała tuż za nią. Dziewczyna
nie spuszczając wzroku z śledzącej jej postaci przyśpieszyła, i po chwili
upadła potykając się o kamień. Postać stała już nad nią, ukucnęła przy niej....
Dziewczyna wpatrywała się w nią przerażona.
-Hej nic ci
nie jest?
Postać
zniknęła, a zamiast niej przy turkusoowokiej kucał granatowo włosy chłopak o
niebieskich oczach.
Milczała.
Granatowłosy
wstał, i wyciągnął rękę w stronę nieznajomej. Dziewczyna niepewnie podała mu
dłoń, po czym chłopak pomógł jej wstać.
-Dzięki.-wymamrotała
Niebieskooki
uśmiechnął się.
-Czyli
jednak umiesz mówić.-powiedział ze śmiechem.
Morskowłosa
uśmiechnęła się do niego niepewnie, po czym zaczęła iść przed siebie.
Chłopak
podbiegł do niej i chwycił za nadgarstek.
-Zaczekaj
odprowadzę cię.-powiedział nieśmiało.
Turkusowooka
odwróciła się.
-Nie nie
trzeba.-odpowiedziała, po chwili jednak poczuła mocny ból skroni- Ał...
Osunęła się
na ziemie. Chłopak przykucnął przy niej.
-Wszystko
dobrze?- spytał lekko zaniepokojony.
Popatrzyła
się na niego, zamiast przystojnego granatowłosego zobaczyła jego, osobę, która
zniszczyła jej całe życie, przez którą straciła kochającą rodzinę, dach nad
głową i przyjaciół. Przez, którą była zmuszona uciekać.
Odepchnęła
go.
-Zostaw
mnie!- wrzasnęła, próbując się podnieść, po chwili jednak zachwiała się, a jej
oczą ukazała się już tylko ciemność.
Morskowłosa
powoli otworzyła oczy. Rozejrzała się, była w sali, podłączona do jakiegoś
cholernego ustrojstwa, cała umazana krwią. Po wyglądzie wnętrza wydedukowała,
że znajduję się we wnętrzu jakiegoś starego szpitala. Nad nią stał wysoki
mężczyzna, o kruczoczarnych włosach, który podobnie jak ona również był cały we
krwi.
-Co ja tu
robię? Niech mnie pan wypuści...-wyjąkała ze łzami w oczach.
-Morda!- warknął.
Dziewczyna
zaczęła się wiercić i wrzeszczeć.
-Zamknij
się! Albo obie zginiecie!- mówiąc to wskazał dłonią na ledwo żyjącą dziewczynę,
łóżko obok.
-Meiko...-wymamrotała.
-Powiedziałem
zamknij się!- facet zamachnął się na nią.
Dziewczyna
zamknęła oczy w oczekiwaniu na nieunikniony cios.
Nagle
poczuła, że ktoś nią potrząsa, otworzyła oczy. Mężczyzny tam nie było, znów
znalazła się na ulicy z trzymającym ją w ramionach niebieskookim.
-No, w
końcu, już myślałem, że wykitowałaś.-powiedział, uśmiechając się.
Zignorowała
go i próbowała się podnieść, niestety jego uścisk był zbyt silny.
-A ty,
gdzie? Pogotowie już w drodze.-oznajmił poważnym tonem.
Normalnie turkusowooka
próbowała by za wszelką cenę wyrwać się z uścisku, ale nie mając już siły
poddała się i spokojnie czekała w objęciach
chłopaka, na przyjazd sił ratowniczych.
Po chwili
zaczęła czuć się coraz bardziej senna. Czuła jakby jej powieki ważyły co najmniej tonę, a utrzymanie
ich otwartych wymagało od niej masę wysiłku. Zamknęła je, po czym gwałtownie
otworzyła usłyszawszy znajomy hałas.
Karetka
stanęła, a z niej wyskoczyło kilku dobrze zbudowanych facetów. Zobaczywszy
chłopaka z trzymaną przez niego w ramionach dziewczyną, głównodowodzący służb
ratowniczych uśmiechnął się pod nosem.
-Minęło tyle
lat...-wyszeptał, po czym podbiegł do dwójki nieświadomych niebezpieczeństwa w
jakim się znaleźli nastolatków.
-To ty
wezwałeś pomoc, racja? Coś się stało?- spytał blond włosy.
-Ciekawe jak
on się tego domyślił?- burknął pod nosem niebieskooki- Tak, dziewczyna straciła
przytomność.
-Rozumiem.
Co tak stoicie?! Przełóżcie ją na nosze!- rozkazał, następnie ruszył w stronę
karetki, podczas, gdy reszta załogi przełożyła turkusoowooką na wskazany sprzęt
i ruszyła pośpiesznie za szefem.
-Hmmm...Coś
mi tu nie gra.-pomyślał granatowłosy, po czym wsiadł do samochodu i ruszył za
karetką.
Miał on
przeczucie, a życie nauczyło go, że takich uczuć się nie ignoruje.
W
błyskawicznym tempie mijał kolejne ulice, po chwili znalazł się tuż za pojazdem sił ratowniczych.
Doganiał ją
całkiem powoli, ale był już bardzo blisko.
-Szefie ten
samochód, wciąż za nami jedzie.-zameldował jeden z załogi.
Blondyn
odwrócił się i spojrzał na granatowłosego.
-Kaito-
warknął w myślach, po czym pokręcił głową uśmiechając się- Ty chyba nigdy się
nie zmienisz.
-Nie na
długo-odpowiedział gwałtownie szarpiąc za kierownice zmieniając tym kierunek
jazdy.
Po mimo tego
manewru chłopak, wciąż siedział im na ogonie. Będąc już blisko granatowłosy
przyśpieszył. Na to właśnie liczył blondyn, zbliżając się do zakrętu zwolnił.
-Haha mam
was.- myśląc to Kaito, wcisnął pedał gazu mocniej.
-Nic z
tego.-pomyślał blondyn i szarpnął z całej siły za kierownice.
Chłopak był
coraz bliżej, już nic nie było wstanie
go powstrzymać.....oprócz muru.
Usłyszawszy
huk, dziewczyna momentalnie otworzyła oczy, którym ukazała się blond włosa postać.
Skądś go znała, ale nie potrafiła sobie przypomnieć skąd. Tak jakby jej mózg
celowo wyparł z siebie wszystkie informacje o chłopaku.
-O jak
słodko, nasz śpiąca królewna w końcu się obudziła.- powiedział uśmiechając się.
Ten głos,
zaczęła go sobie powoli przypominać.
-Nie...Nie,
nie, nie to niemożliwe...-wymamrotała pod nosem, po czym zaczęła się gwałtownie
wiercić próbując wstać, jednak coś jej to uniemożliwiało. Jej ręce były, czymś
unieruchomione. Odwróciła wzrok w ich stronę.
-Kajdanki..Sprytnie-
pomyślała.
-Czyli mnie
pamiętasz? Toż to wspaniale.- powiedział chłopak uśmiechając się jeszcze
szerzej.
Jak mogła go
od razu nie skojarzyć, przecież on był pierwszą osobą, której tak bezgranicznie
zaufała, jej największą miłością oraz chłopakiem, przez którego straciła
wszystko.
-Len-
warknęła- Wypuść mnie do cholery! Obiecuje, że o wszystkim wtedy zapomnę.-skłamała.
Chłopak
zaśmiał się.
-Co mi po
twoim zapomnieniu, tu nie chodzi o ciebie, tylko o kilkanaście tysięcy.
-Co? Jakich
tysiący?- spytała nieco zaskoczona.
-Za ciebie
kotku, tyle mi obiecał.
-Kto?-
spytała, po chwili znała już odpowiedź, jej dotychczasowa mina w mgnieniu oka
została zastąpiona przerażeniem.
-Widzę, że
już wiesz kto. Twój stary przyjaciel.- powiedział słodko, po czym znów się
zaśmiał.
Lepszej
sytuacji turkusowooka, nie mogła sobie wymarzyć. Jej była miłość wiozła ją na
pewną śmierć, a ona kompletnie, nic nie mogła na to zaradzić. Przełknęła ślinę.
Po czym w duchu zaczęła modlić się o jakiś cud.
------------------------------------------------------------------------
Od autorki:
Tak oto w końcu udało mi się skończyć pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że wam się spodobał :D Miłego czytania życzy,
Miku-chan
Od autorki:
Tak oto w końcu udało mi się skończyć pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że wam się spodobał :D Miłego czytania życzy,
Miku-chan